Chodź, tato! Razem poznawajmy świat
Dzieci są najlepszym papierkiem lakmusowym naszego światopoglądu. I bardzo dobrze!
Najpierw krótkie wspomnienie sprzed paru dni.
– Tato, a gdzie byłam zanim się urodziłam? – usłyszałem pewnego wieczoru od najstarszej, 8-letniej córki.
Odłożyłem książkę, zrobiłem poważną minę i peroruję jak jakiś wykładowca.
– Cóż, przed narodzinami spędziłaś 9 miesięcy w brzuchu mamy, gdzie rosłaś i dojrzewałaś do samodzielnego życia…
Marysia przewróciła oczami.
– To to ja wiem. Ale JAK się pojawiłam w brzuchu mamy?
Poprawiłem okulary, bo poprawienie okularów zwykle pomaga. Wydajemy się wtedy mądrzejsi niż faktycznie jesteśmy. Niestety, tylko we własnym mniemaniu, bo na dziecku nie robi to żadnego wrażenia.
– Ekhm… No więc, gdy mama i tata się kochają, to… – i opowiedziałem z grubsza, jak to się dzieje.
Na chwilę zamilkła. Niemal słyszałem takie „bzzzz” w jej głowie, gdy to analizowała.
– Fuuuj… – zareagowała z obrzydzeniem.
He he, czułem, że tak będzie. 😉
Sądziłem, że to koniec rozmowy, gdy po chwili zadała kolejne pytanie:
– A gdzie byłam przed tym, ZANIM znalazłam się w brzuchu mamy?
Zrozumiałem, że wyszliśmy z surowego świata biologii i wkraczamy na podmokłe tereny filozofii. Przypomniałem sobie, że mam magistra z teologii. Ha! Wreszcie przyda się ten papier. 😀
Spróbowałem sklecić w prostych słowach to, czego uczono mnie przez 5 lat. Lepiłem, błądziłem, szyłem, tłumaczyłem… i chyba poległem. Patrzyłem na córkę i słyszałem to „bzzzz” w jej głowie coraz głośniej, ale z każdą chwilą minę miała jakby bardziej zafrasowaną. Chyba nie byłem zbyt przekonywujący…
* * *
Coś czuję, że to początek serii bardzo ważnych rozmów – rozmów o sprawach granicznych. O śmierci już trochę dyskutowaliśmy i mam wrażenie, że dzieci zaakceptowały fakt, że gdy umrzemy, to od strony fizycznej – mówiąc obrazowo – rozpływamy się w ziemi.
Teraz jednak coraz częściej zadają pytania bardziej filozoficzne, nieuchronnie zahaczające o temat duszy, świadomości, wolnej woli czy życia przed i po śmierci. I choć pierwszej, zacytowanej na początku rozmowy najwyraźniej nie udźwignąłem, to poczułem się zmotywowany do tego, by odkurzyć tę swoją 15-letnią magisterkę i opowiedzieć córkom o tym, jak postrzegam świat.
Mało tego – dzięki pytaniom Marysi (a wcześniej 7-letniej Zosi, która stawiała je już rok temu) mam w sobie gotowość na to, by powtórzyć za Sokratesem, że „nic nie wiem” i uznać, że rzeczywistość jest znacznie bardziej skomplikowana, niż do tej pory mi się wydawało. Bo przez te 40 lat życia ułożyłem sobie w głowie wygodny obraz świata, który co prawda ukoił moje egzystencjalne niepokoje, ale przecież nie nakreślił go w sposób absolutny.
To chyba najlepszy moment, by otworzyć głowę i z pokorą zacząć poznawać świat od nowa, ale tym razem z małym dzieckiem u boku. Dzieckiem, które ma umysł wolny, nieuwarunkowany żadnymi narzuconymi definicjami czy towarzyskimi zależnościami. Które, gdy chce poznać prawdę, to chce poznać prawdę w jej wymiarze totalnym.
Przed nami fantastyczny czas szukania odpowiedzi na pytania graniczne.
Tak więc… zaczynamy! 😀
Piona!
Marcin Perfuński
Zdjęcie: StockSnap/Pixabay