Czy wielodzietni są kosmitami, którzy wysysają mózgi Ziemianom?
Odkąd mamy piątą córkę, zauważyłem, że niektórzy traktują nas jak kosmitów. No bo to przecież niemożliwe, że wciąż chcemy mieć więcej dzieci!
Po urodzeniu Dominiki rzecz jasna zalała nas przede wszystkim fala dobroci i szczerej życzliwości, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Nie sądziłem, że narodziny 5 (słownie: piątej!) córki zrobią jeszcze na kimkolwiek wrażenie. Wiecie, to tak jak z siwymi włosami: pierwszy jest dramatem („Co? To już???”), drugi rozpaczą („Pewnie umieram…”), zaś przy kolejnych wzruszamy jedynie ramionami, a nawet szukamy dobrych stron tej zmiany („W tych siwych włosach wyglądam całkiem nobliwie!”). Wielkie zmiany przestają być wielkimi, gdy stają się powtarzalne, a tu proszę – niespodzianka. 😉
Tym niemniej wśród morza gratulacji i serdecznych gestów pojawiały się również takie, za którymi kryło się… hmm… no właśnie, co? Spróbujmy rozgryźć ich prawdziwe znaczenie.
1. Ten… tego… no, gratuluję!
Wiele osób nam gratulowało, ale niektórzy robili to tak, jakby w tych życzeniach chcieli zawrzeć również element współczucia. Nie byli pewni, czy z narodzin Dominiki się cieszymy, czy raczej rozpaczamy. Uspokajam – jesteśmy szczęśliwymi rodzicami pięciu córek. Naprawdę!
2. Zachowawcze gesty.
Do gratulacji dochodził niekiedy uścisk dłoni, czasem ktoś zrobił serdecznego „misia”, ale niektórzy trzymali się na dystans. Może bali się, że ich zapłodnię przez podanie ręki? Bez obaw, wielodzietni rozmnażają się klasycznie: przez fertylizację, czyli syngamię obejmująca plazmogamię i kariogamię. Proste.
3. Skąpe rozmowy.
Wśród wielu świetnych, szczerych i dogłębnych rozmów odbyłem też kilka wyjątkowo zdawkowych. Tak jakby rozmówca pytał o to, co u mnie słychać, tylko z powodów kurtuazyjnych. Zaskoczony wiadomością o narodzinach piątej córki zmieniał nagle temat i głośno zastanawiał się np. nad tym, kto ma szanse wygrać w 10. sezonie „Mam Talent”. Przypuszczam, że chronił w ten sposób swoją głowę przed przegrzaniem, bo nie ogarniał wielodzietności. Albo bał się, że jako ewidentny kosmita za chwilę wyssę mu mózg przez uszy.
4. Wieczne pytanie o syna.
To powraca jak bumerang i zawsze budzi mój śmiech, nigdy irytację: „He he, pewnie ciągle staracie się o syna, ale wam nie wychodzi, he he!”. No więc nie. Staramy się o dziecko i zawsze nam wychodzi to, które ma być. 😉
Już jakiś czas temu stwierdziłem, że przez to, iż wychowywała mnie tylko mama i to bardzo kobiecą ręką, uzdolniło mnie do tego, bym miał same córki. Bym traktował je z czułością, delikatnością i wrażliwością przynależną raczej naturze kobiet niż mężczyzn. By w obecności takiego taty czuły się dobrze i bezpiecznie. Najwyraźniej Opatrzność czuwa, aby tak się działo. Jest OK!
5. No to kiedy syn, he he?
Pewnie nigdy. Nie umiem robić synów…
6. Ej, no! Nie poddawaj się. W końcu ci wyjdzie, he he!
Hmm… Czy ktoś zna przepis na potrawkę z ludzkiego mózgu?
Trzymajcie się!
Marcin Perfuński
Zdjęcie główne: kadr z filmu „Stożkogłowi” (Coneheads) z 1993 roku.
© Paramount Pictures