EdukacjaKomentarzeMedia

Mężczyzna z długim penisem bohaterem serialu dla dzieci. Serio!

Tak, dobrze widzicie. Na tym ujęciu wąsaty mężczyzna, ubrany w koszulkę na ramiączkach, trzyma balony za pomocą długiego penisa w biało-czerwone paski.

To nie fragment słynnego serialu dla dorosłych „Celebrity Deathmatch”, emitowanego po godz. 23 na kanale MTV wiele lat temu, choć estetyka jest całkiem podobna. To kadr z bajki pt. „John Dillermand”, dedykowanej dzieciom w wieku 4-8 lat, której pierwszy odcinek miał premierę w duńskiej telewizji publicznej DR 2 stycznia 2021 roku.

A to ponoć ubiegły rok miał być tym najbardziej szalonym… 😉

Bohaterem serialu jest wąsaty John Dillermand, ubrany w koszulkę na ramiączkach, posiadający nadzwyczaj długie i elastyczne przyrodzenie, którego używa jako chwytaka. A że bywa przy tym nieporadny, bo jego penis żyje czasami własnym życiem, więc co chwilę dzieje się coś nie tak i śmiechom nie ma końca…

No, ale nie dla każdego.

Oburzeni rodzice mówią o perwersji, pornografii i pedofilii, którą ta produkcja ma promować – to jedna strona.

Z drugiej przedstawiciele telewizji, producenta i sam reżyser bronią się. Argumentują, że po pierwsze pomysł powstał po rozmowach z dziećmi i był konsultowany z psychologami dziecięcymi oraz duńską organizacją pozarządową zajmującą się edukacją seksualną Sex & Samfund (Seks i Społeczeństwo), a po drugie innych rodziców serial skłonił do porozmawiania z dziećmi o ciele.

Szef kanału telewizyjnego skomentował to zawodowo: „najważniejsze, że szczęśliwa jest grupa docelowa”.

No dobra, a dlaczego o tym napisałem, skoro na pierwszy rzut oka to wręcz piramidalna głupota? Bo o komentarz poprosiła mnie Telewizja Superstacja, dla której wypowiedziałem się 7 stycznia w programie SuperTemat. Poniżej możecie obejrzeć ten materiał, jestem pierwszym gościem w programie.

Gdy zacząłem przygotowywać się do wejścia na żywo, przeprowadziłem własną analizę tego wątpliwego „dzieła”. I koniec końców dostrzegłem tu kilka warstw, którym warto przyjrzeć się nieco bliżej, zanim wyrzucimy „Johna Dillermanda” do kosza na śmieci.

1. Grupa docelowa jest szczęśliwa, bo czemu miałaby nie być? Wszak najśmieszniejszymi słowami na świecie dla dzieci w wieku 4-8 lat są kupa, siusiu i generalnie wszystko, co się wiąże z TYMI SFERAMI, KTÓRE TRUDNO NAZWAĆ RODZICOM, WIĘC PRÓBUJĄ CZĘSTO ZROBIĆ TO DOOKOŁA I DUŻYMI LITERAMI.

U dzieci to jest proste: gile, siki, bąki, wydzieliny i można się turlać ze śmiechu.

2. W opinii szefa kanału, że najważniejsze jest „szczęście grupy docelowej”, pobrzmiewa mi również inna satysfakcja: że pieniążki będą się zgadzać.

Bo trzeba dodać, że info o tej bajce obiegło świat, a pan John Dillermand ma już swoje hasło w Wikipedii. Znaczy się, że wszedł do kultury masowej i pewnie za chwilę zobaczymy go w programach telewizji w wielu innych krajach. Nawet jeżeli odbędzie się to w formie ciekawostki o „tych dziwnych Duńczykach, co to kręcą filmy o mężczyźnie z najdłuższym penisem na świecie”, to jednak koszty licencji trzeba będzie uiścić.

Czyli dobra nasza! – zapewne zacierają rączki panowie z telewizji DR.

3. Jeżeli dopiero taki dziwny serial skłonił jakiegoś rodzica do porozmawiania z dzieckiem o sprawach intymnych, to z jednej strony fajnie, bo takie rozmowy warto z dzieckiem przeprowadzić osobiście, ale z drugiej to trochę niepokojące.

Dopiero po takim serialu? Naprawdę?! Bo można znaleźć setki innych okoliczności do poruszenia tych tematów, znacznie bardziej adekwatnych kontekstowo, czasowo czy nastrojowo (to też ważne!), bez uciekania w heheszki, bo najdłuższy siusiak… i tu patrz punkt pierwszy.

Może to zbyt surowa ocena, bo przecież nie siedzę ani w domach, ani w głowach „tych dziwnych Duńczyków”, ale brzmi co najmniej zaskakująco, że do takich rozmów doszło dopiero po emisji serialu o mężczyźnie z najdłuższym penisem świata (powtarzam ten opis po raz kolejny, bo jest on dla mnie naprawdę absurdalny, o czym za chwilę).

A może rozwiązanie zagadki jest prostsze i to po prostu marne tłumaczenie producentów, którzy bronią się jak mogą, przekierowując w ten sposób falę krytyki na widzów: „O, patrzcie, a jednak jest ktoś, komu się bajka podobała!”. 

Jak podaje „The Copenhagen Post”, obejrzało ją 90 tysięcy osób, co może nie jest może dla nas zbyt zawrotną liczbą. Trzeba jednak pamiętać, że Dania liczy około 6 milionów mieszkańców. Gdyby po amatorsku, barbarzyńsku i pewnie gwałcąc zasady statystyki (pozdro, Janina Daily!) po prostu pomnożyć całość sześciokrotnie, żeby odnieść to do 38 milionów Polaków, to mielibyśmy już pół miliona widzów. Taką oglądalnością nie pogardziłyby nasze śniadaniówki.

4. Z ciekawości sprawdziłem, czym się zajmuje organizacja Sex & Samfund. Otóż istnieje ona od 1956 roku i przez niemal 60 lat promowała antykoncepcję. W 2015 roku z powodu niskiego przyrostu naturalnego w Danii dokonała niezłej wolty i teraz promuje coś wręcz odwrotnego, czyli zachęca do płodności. Niby tylko krowa nie zmienia poglądów, a organizacja celów, ale w całym tym zamieszaniu to taka przyprawa dodająca smaczek całości.

Nie wiem, czy taki serial przyczyni się do osiągnięcia owego celu. Na razie nie jestem w stanie przeprowadzić w swojej głowie logicznej linii, która prowadzi od serialu o mężczyźnie z najdłuższym… itd. do wzrostu populacji Danii.

Ale może znowu chodzi o moją nieznajomość „tych dziwnych Duńczyków…”

5. Pomysł wyszedł od dzieci… No dobra, dzieci faktycznie miewają różne dziwne pomysły. Doświadczenie jednak uczy, że sporo, jeśli nie większość z nich, nie nadaje się do zekranizowania.

Może byłoby to kreatywne i intrygujące formalnie, ale czy ostatecznie warte coś więcej? Czy dzieci byłyby w stanie przewidzieć konsekwencje obejrzenia takiej bajki przez inne dzieci, które nie znają albo nie są w stanie „dowyobrażać” sobie wszystkich znaczeń i kontekstów?

Koniec końców powinniśmy jednak filtrować te pomysły przez naszą rodzicielską mądrość i doświadczenie, zanim przejdziemy do etapu ich realizacji. 

No właśnie, realizacja… I tu dochodzimy do punktu, który intryguje mnie najbardziej.

6. Jestem nie tylko rodzicem czy influencerem, ale też dziennikarzem interesującym się sprawami społecznymi i popkulturą. Z zawodowej ciekawości bardzo bym chciał poznać krok po kroku trasę, jaką ten pomysł przebył z głowy pomysłodawcy do dnia premiery.

No bo wiecie, to nie jest tak, że jakiś pan (a dokładnie Jacob Ley, do tej pory autor filmów świątecznych dla dzieci) to sobie wymyślił i zrealizował w garażu, dłubiąc w wolnych chwilach serial dla dzieci o mężczyźnie z… itd.

On z tym pomysłem przyszedł do telewizji DR, ktoś go wysłuchał, grono redakcyjne przedyskutowało, dyrektor programowy przyklepał, księgowość przeznaczyła środki, potem pan Jacob zatrudnił do realizacji dwadzieścioro ludzi (tyle mniej więcej pojawia się w napisach końcowych), żeby wyprodukowali z nim na razie 13, a docelowo 20 odcinków, serial opiniowali psycholodzy i wspomniana organizacja pozarządowa Sex & Samfund, następnie w telewizji odbyła się zapewne kolaudacja (w końcu to telewizja publiczna), by wreszcie wpuścić to antenę i do Internetu 2 stycznia.

Uff…

Czy naprawdę po drodze nikt z tych kilkudziesięciu, jeśli nie setek osób, nie pomyślał: „Ej, robimy bajkę dla dzieci o mężczyźnie z najdłuższym penisem świata! Czy na pewno wszystko z nami jest OK?”.

* * *

Dlatego podtrzymując powyższe zastrzeżenia jednocześnie chciałbym poznać intencje, uzasadnienie i cel, jaki założyli sobie twórcy. Bo może jest tak, że to ja jeszcze nie dorosłem i nigdy nie dorosnę do bajki o… itd., ale już dzieci nie będą miały z nią problemu. Może taka bajka faktycznie czegoś uczy, np. że penisy dorastających chłopców bywają niesforne i żyją własnym życiem, bo czyż tak w rzeczywistości nie jest?

Nie wiem. Nie ogarniam. Ale też nie muszę. Na pewno estetycznie jest to dla mnie po prostu brzydkie.

Zresztą, jeżeli chcecie, oceńcie to sami. Po kliknięciu na obrazek zostaniecie przeniesieni na stronę telewizji DR, gdzie można obejrzeć wszystkie odcinki serialu.

Kusi mnie, żeby wrzucić odruchowo „Johna Dillermanda” do przegródki z napisem: ALE TO GŁUPIE! Mam taką w głowie i wpadło do niej już sporo rzeczy, z których większości na szczęście nie pamiętam. To bardzo wygodna czarna dziura, bo wchłania wszystko i obraca w nicość. Pomaga mi zachować normalność w tym szalonym świecie.

Ale absurdalność całej tej sytuacji jest tak intrygująca, że chciałbym poznać odpowiedzi na niektóre z powyższych pytań. Jeżeli ostatecznie okaże się, że jednak cały ten projekt jest społecznie szkodliwy, z przyjemnością wyrzucę go na śmietnik historii.

Pozdro!
Marcin Perfuński
kontakt@supertata.tv

© Wszystkie prawa zastrzeżone!

Share:

1 comment

  1. Aneta Boritzka 7 maja, 2021 at 22:12 Odpowiedz

    Moja pierwsza myśl – jakie to głupie – jaki to wpływ będzie miało na dzieci? Dzieci lubią naśladować bajki. Zastanawiam się, czy autor projektu ma jakieś kompleksy. Nie mam pojęcia jak można wymyślić – taką bajkę i co ona ma przekazać dzieciom? Czego nauczyć? Obrazek (czy klatka filmowa bajki) w której tańczy na ulicy przed dziećmi – wprost mnie przeraża.

    Nie podoba mi się ten pomysł – tej bajki nie obejrzy moje dziecko!

Leave a reply