Podróże

Miejsce, w którym mógłbym zamieszkać

O takich miejscach zwykło się mówić, że są po środku „niczego”. Ale jeśli to „nic” oznacza lasy, góry, strumyki, zwierzęta i świeże powietrze, to mogę tam zamieszkać na stałe!

Bardzo zachęcam do przeczytania tekstu do samego końca.
Bo kiedy już przekonam Was, że warto pojechać do Wiechomli,
znajdziecie tam informacje o tym, jak dzięki Supertacie zrobić to 25% taniej!

Myślę, że nie przesadzę, jeśli napiszę, że w *** Hotelu Wierchomla Ski & SPA Resort czułem się jak w domu. U nas w Bobrowcu też mamy dookoła las, w lesie strumyk, budzi nas śpiew ptaków i czasami przez płot zaglądają dziki. Jednak w Wierchomli te doznania były stokrotnie silniejsze!

Hotel umiejscowiony jest w Popradzkim Parku Krajobrazowym, przez okna słychać przyjemny szum potoku Wierchomlanka, ptaków i innych zwierząt jest cała masa, a znad horyzontu spoglądają na nas szczyty Beskidu Sądeckiego.

Tak to wygląda:

Umiejscowienie hotelu sprawia, że jest on obiektem, który przeżywa prawdziwe oblężenie podczas obu sezonów. W lecie stanowi fantastyczną bazę wypadową do chodzenia po górach, zaś w zimie wystarczy przejść kilkaset metrów, by dotrzeć do jednego z najdłuższych wyciągów krzesełkowych w Polsce (1600 metrów!), osadzonego na zboczu góry Pusta Wielka (1060 m n.p.m.). Wyciąg działa cały rok, także w lato, i w kwadrans wwozi nas na wysokość 896 m n.p.m.

Razem ze Szczawnikiem koło Muszyny, znajdującym się po drugiej stronie Pustej Wielkiej, Wierchomla tworzy Stację Narciarską Dwie Doliny Muszyna-Wierchomla. Dzięki temu na jednym karnecie jesteśmy w stanie przejechać 11 kilometrów tras. Kompleks oplata sieć aż 9 (słownie: dziewięciu!) wyciągów narciarskich. Co ciekawe, w Dwóch Dolinach panuje wyjątkowy mikroklimat, dzięki któremu jest tu zawsze o 4°C mniej niż w okolicy, a śnieg utrzymuje się od listopada do kwietnia.

O tym wszystkim przypomina ogromna mapa, znajdująca się tuż przy recepcji.

Ale w tym wpisie chciałbym się skupić na atrakcjach letnich, a tych nie brakuje.

Pierwsze wrażenie

Do Hotelu Wierchomla dojechaliśmy na niecałą godzinę przed końcem obiadokolacji. Parkując obejrzeliśmy fasadę budynku i już wtedy poczuliśmy, że będzie dobrze. Hotel bowiem tak współgra z okolicznościami przyrody, jakby stanowił z nimi jeden organizm. A taką symbiozę bardzo lubimy!

Szybki check in, ogarnięcie pokoi i bagaży, a potem na jedzonko.

Wiele razy w swoich recenzjach podkreślałem, że pierwsze wrażenie, jakie robi hotel na gościu, jest kluczowe, bo najczęściej przyjeżdża się do niego po dłuższej podróży. Zmęczony człowiek może wkurzyć się byle czym, ale i zachwycić nawet najdrobniejszym gestem.

Tutaj tym gestem była kolacja.

Mintaj w sosie śmietanowym, fasolka na maśle i makaron tagliatelle – no ja przepraszam bardzo, ale ten zestaw był po prostu boski! Do tego domowy kompocik taki, że mógłbym pić go litrami. Halo, policja! Proszę przyjechać do Hotelu Wierchomla i wlepić im mandat za zbytnie rozpuszczanie swoich gości, no!

Same pokoje prezentują się schludnie i oferują to, co najważniejsze, czyli komfortowy odpoczynek – wszak i tak najciekawsze atrakcje są poza nimi. Można w nich spokojnie pooglądać telewizję albo z balkonu popatrzeć na okoliczne lasy.

Co ważne, hotel umożliwia w niektórych pokojach dostawienie rozkładanych sof, dzięki czemu udało się nam zmieścić w dwóch, a nie w trzech pokojach: ja z dwoma córkami w jednym, a żona z trzema w drugim. Trzeci pokój nie był potrzebny. 😉

Basen nie tylko dla dorosłych

Było już po godz. 20, gdy poszliśmy na basen. Rzecz w tym, że teoretycznie dzieci o tej porze nie mają tu wstępu – to czas relaksowania się dorosłych, którzy cenią sobie ciszę. Okazało się jednak, że basen jest pusty! Obsługa nie miała więc problemu z tym, żebyśmy przejęli obiekt. Nawet Dominika pochlupała się z siostrami, a jak!

Bardzo fajnie rozwiązano tu kwestię różnicy głębokości! Zwykle są one poprowadzone wzdłuż basenu, np. z prawej strony jest płytko, a z lewej głęboko. Tutaj zrobiono to w szerz. Dzięki temu dzieci mogą sobie chodzić wzdłuż jednego brzegu bez obawy, że nagle stracą grunt. Po prostu nie wychodzą na środek, bo wiedzą, że tam jest dla nich zbyt głęboko.

Zresztą, zobaczcie sami:

W pomieszczeniu obok znajduje się strefa wellness z jacuzzi, saunami (suchą, mokrą i na podczerwień) oraz solarium. Jednak dla dzieci najciekawsze w tym miejscu jest akwarium z kolorowymi rybami. Mogłyby wpatrywać się w nie godzinami. Ja zresztą też. 😉

Atrakcje dla dzieci

W hotelu jest dość obszerna sala zabaw o wdzięcznej nazwie Klub Wierchołka. Gdy nasze córki o tym usłyszały, natychmiast do niego pobiegły i przejęły lokal. Bawiły się klockami i piłkami, grały w gry i organizowały domki dla lalek. Nawet Dominiczka znalazła dla siebie jakieś zajęcie.

Zarządcą miejsca jest pani Basia, która zaprzęgła nasze córki do prac DIY. A ponieważ był dzień mamy, więc dziewczynki przygotowały laurki dla Ani.

Fajna pogoda wygoniła nas jednak z budynku i poszliśmy skorzystać z placu zabaw, który znajduje się na tyłach hotelu. Ale, ale! – określenie „plac zabaw” to za mało. Oprócz klasycznych huśtawek, piaskownicy czy zjeżdżalni jest tam też park linowy i mini zoo: z kózkami, kaczkami, królikami, kurami i kogutem, gołębiami i perliczkami.

Moje córki uczyniły z odwiedzania mini zoo stałe punkty programu i to kilka razy dziennie. Działo się to najczęściej w porze posiłków, bo z restauracji Tysina jest tam najbliżej.

Koniec końców dzieci więcej czasu spędzały u zwierzątek niż przy talerzach, co kończyło się najczęściej tym, że np. godzinę po śniadaniu mówiły, że są głodne. Na szczęście obsługa nie miała problemu z tym, żebyśmy zabierali ze sobą niedojedzone posiłki do pokoju. Czyli wilk był syty i kózka cała. Czy jakoś tak… 😉

Mnie jednak najbardziej fascynowało obserwowanie Dominiki, która ze skupieniem kontemplowała trawkę, delikatnie ją skubała, zrywała i brała do buzi, po czym wypluwała… i od początku. Praktyczne uczenie się świata poprzez jego bezpośrednie doświadczanie. Super!

Jeśli jednak niekorzystna pogoda zatrzyma nas w hotelu, to w recepcji można wypożyczyć gry planszowe, a w kilku miejscach obiektu znajdują się biblioteczki z książkami.

W hotelowym lobby zorganizowano wystawę prac lokalnych artystów ludowych. Niektóre z nich można nawet kupić! Największe wrażenie zrobiła jednak na mnie misternie wykonana szopka, którą właściciele hotelu wylicytowali podczas XVI finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Szacun!

Drugiego dnia podczas kolacji przede wszystkim zjadałem po dzieciach (rodzice zrozumieją…), ale dla siebie zamówiłem bonusowo barszczyk z uszkami. Ach, och, mniam! Fantastycznie przyprawiony, o niezwykle intensywnym smaku. Może odrobinkę za ostry, ale to nie szkodzi – miałem powód, by dolewać sobie kolejne szklanki tutejszego kompotu. Do tego klasyczny „bukiet warzyw”, czyli obowiązkowy punkt menu każdej restauracji made in Poland.

Questing – a co to?

Kojarzycie coś takiego jak questing? To rodzaj gry terenowej, w czasie której wędruje się nieoznakowanym szlakiem, kierując się informacjami zawartymi w wierszowanych wskazówkach. Kolejne punkty na trasie układają się w jakąś całość, np. w hasło, którego litery zbiera się po drodze. Jeśli zboczysz z trasy, zabraknie ci literek do rozwiązania. Proste? Proste.

Okazuje się, że w Hotelu Wierchomla takich questingów jest kilka. Niektóre wymagają posiadania rowerów, ale my zrealizowaliśmy najprostszy, dla najmłodszych. Zapakowaliśmy w plecaki CoolPack Polska zapasy na drogę: bidony z wodą, bluzy i kurtki przeciwdeszczowe, bo miało padać. Na szczęście pogoda dopisała.

Jednym z pierwszych zadań było pozdrowienie pracowników recepcji. Niby prosty, ale jakże ważny gest, przy okazji budujący relację zaufania między nimi a najmłodszymi. W razie czego dzieci wiedzą, że mogą zwrócić się do pracowników hotelu o pomoc i ją otrzymają.

Koniec końców okazało się, że większość zadań rozgrywała się w i wokół hotelu, ale i tak z teoretycznych 30 minut wyszły nam prawie 2 godziny. Fajnie było obserwować, jak siostry sobie nawzajem pomagały. Gdy młodsza nie była w stanie przeczytać zagadki, wyręczała ją starsza. Ale już zgadywać i wpisywać hasło chciała każda z osobna.

Muszę przyznać, że to kapitalny pomysł na poznanie okolicznych terenów! Na hasło „spacer krajoznawczy” pewnie większość dzieci reaguje ziewnięciem, ale gdy słyszą, że jest tajemnica do odgadnięcia, to będą się prześcigać w jej rozwiązywaniu. Czad!

Swoją drogą, ten element odkrywania tajemnicy był z jednej strony motywujący, ale z drugiej wprowadzał też sporo emocji, nie zawsze przyjemnych. Czyli oprócz walki o zwycięstwo w questingu toczyliśmy też walkę ze swoimi słabościami. Ważna i wszechstronna lekcja.

I jeszcze wisienka na torcie: po zakończeniu questingu w recepcji hotelu otrzymuje się specjalną pieczątkę na ulotce z zadaniami oraz coś słodkiego. Też skorzystałem, a co!

Muszę przyznać, że restauracja w Hotelu Wierchomla mocno mnie zaskakiwała. Trzeciego dnia zjadłem krem z pietruszki i mięso z grilla. Co w tym zaskakującego? Wydaje się, że to banalne potrawy, a tymczasem zupa podeszła mi tak bardzo, że nie omieszkałem zamówić dokładki. Zaś mięso z grilla zabrałem ze sobą na później, że dokończyć obiadokolację po basenie, ale nie udało się – dzieci wyczyściły mi talerz do cna. Mniam!

Jedzenie

Na koniec jeszcze słówko o jedzeniu… Tak, wiem – już napisałem o nim całkiem sporo, ale jak dla mnie nigdy za wiele. 😉

Najpierw szybki rzut oka na restaurację:

Wszystkie posiłki serwuje hotelowa restauracja o nazwie Tysina. O ile obiadokolacje podczas naszego pobytu były podawane à la carte (zwykle dwa rodzaje do wyboru), to śniadania serwowano w tradycyjny hotelowy sposób, czyli w formie szwedzkiego bufetu. Lubię tę opcję, bo mamy pełną dowolność w doborze składników.

Parówki, jajka i naleśniki, czyli klasyki, które zawsze się sprawdzają. Różne rodzaje wędlin, serów i twarogów. Płatki kukurydziane, owsiane lub z suszonymi owocami. Warzywa (pomidory, ogórki, szczypiorek) i owoce (jabłka, banany, pomarańcze). Różnego rodzaju „akcenciki” w postaci jogurtów, ciast, ciastek i świeżo robionych gofrów.

Soki, woda, kawa i herbata bez ograniczeń. Jest też wyciskarka z możliwością dobrania sobie składników do soku. Słowem – można spędzić początek dnia w miłej i spokojnej atmosferze, bez zbędnego pośpiechu i nieustannie jeść, jeść i jeść.

Dodatkową atrakcją była możliwość wyjścia na taras i spożywania posiłków w otoczeniu gór i lasów. Mam wrażenie, że w takich okolicznościach przyrody wszystko smakuje o wiele intensywniej!

* * *

Jeżeli chcielibyście doświadczyć tego poczucia błogości i oderwania od codzienności, to macie ku temu fantastyczną okazję i to aż 25% taniej! Namówiłem Hotel Wierchomla do udzielenia 25-procentowego rabatu wszystkim czytelnikom Supertaty, którzy do końca czerwca zdecydują się na skorzystanie z ich wakacyjnej oferty „Wakacje w górach. Lato leśnych ludzi”.

Wystarczy wejść na stronę Hotelu Wierchomla koniecznie PRZEZ TEN LINK lub poniższe zdjęcie, podczas rezerwacji kliknąć MAM KOD RABATOWY, wpisać hasło SUPERTATA i… już! Sprawdziłem: działa! 😀

Ważne informacje!
– oferta dotyczy pakietu „Wakacje w górach. Lato leśnych ludzi”: http://goo.gl/9YtnjT
– obowiązuje podczas pobytów wakacyjnych, które kończą się najpóźniej 2 września 2018
– przy czym rezerwacja powinna zostać dokonana do końca czerwca 2018!

Mam nadzieję, że wszystko jest jasne. A jeśli macie jakieś dodatkowe pytania, to śmiało je zadawajcie w komentarzach. Służę odpowiedziami. 

Gorące uściski!

Marcin Perfuński

kontakt@supertata.tv

Wpis powstał we współpracy z Hotelem Wierchomla Ski & SPA Resort

Jestem ambasadorem marki CoolPack Polska

Share:

Leave a reply