Wickey plac zabaw
GadżetyZabawa

Trawa to lawa – plac zabaw w oczach dzieci wygląda naprawdę epicko!

Idziesz z dzieckiem na plac zabaw i co widzisz? Zjeżdżalnie, huśtawki, piaskownice, drabinki – pozornie nic wyjątkowego. Tymczasem dla dziecka to piracki statek, którym pokonawszy sztormy, morskie potwory i wrogie okręty dotrze do wyspy, gdzie odkryje skarb!

Dziecięca zabawa wydaje się nam, dorosłym, sprawą błahą. Ot, zwykły etap rozwoju malucha, który poświęca mnóstwo czasu na rzeczy niezbyt istotne – naprawdę ważnymi zajmie się dopiero, gdy do nich dorośnie. Sprawa robi się jednak poważna, gdy uświadomimy sobie, że o znaczeniu zabawy pisał już Platon w dziele „Prawa”:

Ludzie sądzą teraz, że trzeba zajmować się poważnymi rzeczami, ażeby zdobyć możność zabawy. Bo żeby mieć pokój – powiadają – należy dobrze rozgrywać poważne sprawy, sprawy wojny. W rzeczywistości jednak wojna nie stworzyła dla nas nigdy możności ani prawdziwej zabawy, ani nauki, o której by warto mówić, a zabawa i nauka są to właśnie rzeczy najpoważniejsze, twierdzimy”. (Źródło: Platon, „Prawa”, tłum. M. Maykowska, Wydawnictwo Alfa, Warszawa 1997)

Zrównanie przez Platona nauki i zabawy jako „rzeczy najpoważniejszych” wydaje się retorycznym fikołkiem, który mógł zrobić wrażenie na odbiorcach w IV wieku przed naszą erą, ale nie nas. Tymczasem współczesna nauka empirycznie potwierdziła filozoficzne dociekania Platona. Co ciekawe, badaniem wpływu zabawy na rozwój dziecka zajmują się dzisiaj badacze reprezentujący różne dziedziny nauki: biologiczne, społeczne i humanistyczne.

Bez zabawy nie ma kultury

W pierwszej połowie XX wieku Johan Huizinga, holenderski historyk, eseista i językoznawca, w ramach uprawianego przez siebie „włóczęgostwa intelektualnego” zajął się problematyką zabawy. Efektem jego badań jest wydana w 1938 roku monografia „Homo ludens” (łac. „człowiek bawiący się”), w której uzasadniał, że u podstaw ludzkiego działania znajduje się zabawa, gra i współzawodnictwo.

Co ważne, opisywał zabawę nie jako jedną z form ludzkiej aktywności pomiędzy pozostałymi zjawiskami kulturowymi, ale jako istotny element jej samej. Zabawa jest pierwotniejsza niż kultura, ona ją współtworzy od samego początku, a dzięki zabawie zadzierzgają się więzi społeczne. Formy zabawy jako istotnego elementu etapu dojrzewania można dostrzec nawet u zwierząt. Krótko mówiąc: bez zabawy kultura nie istnieje! (Źródło: Johan Huizinga, „Homo ludens. Zabawa jako źródło kultury”, tłum. M. Kurecka, W. Wirpsza, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2007)

Fot. Dieterich01 / Pixabay

Powyższe tezy potwierdzają badania doktora Stuarta Browna, psychiatry i badacza klinicznego z Narodowego Instytutu do Badań nad Zabawą (National Institute of Play). Zapnijcie pasy, bo będzie ostra jazda! Otóż udowodnił on, że brak czasu na swobodną zabawę w dzieciństwie ma swoje poważne echa w życiu dorosłym. Przeprowadzając wywiady z zabójcami odkrył, że większość z nich miała dwie wspólne cechy: w dzieciństwie spotkali się z przemocą rodzinną i … nigdy się nie bawili!

Podczas wystąpienia na TED w maju 2008 roku dr Brown podkreślał, że „humor, gry, psoty, flirt i fantazja są czymś więcej niż tylko przyjemnością. Dostatek zabawy w dzieciństwie sprawia, że wyrastamy na szczęśliwych, inteligentnych dorosłych – podtrzymywanie jej w dorosłym życiu ćwiczy nasze szare komórki”. (Źródło: TED) Co ważne, by dziecięca zabawa faktycznie miała znacznie rozwojowe, powinna spełniać siedem warunków: bezcelowości, dobrowolności, wewnętrznej motywacji, zatracenia poczucia czasu, samoświadomości, potencjału improwizacyjnego oraz pragnienia kontynuowania. (Źródło: https://momika.pl/pl/n/9)

Plac zabaw dla dzieci – a dla dorosłych?

Dlaczego o tym wszystkim wspominam? Bo chyba zbyt często nie doceniamy tego, co dzieje się, gdy dzieci się bawią. Traktujemy wyjście z nimi na plac zabaw albo jako przykrą konieczność („nie chce mi się, ale zrobię to dla dziecka”), albo jako chwilę oddechu dla samych siebie („dziecko się pobawi, a ja odpocznę”). Reglamentujemy im czas poświęcony na zabawę i czasami brutalnie ucinamy, bo już musimy iść do domu – choć tak z ręką na sercu przyznajmy się sami przed sobą, czy naprawdę zawsze musieliśmy już wracać, czy może tylko takim wytrychem się przed dziećmi tłumaczyliśmy? 😉

Zróbmy więc ćwiczenie intelektualne i wyobraźmy sobie, co dzieje się w głowach dzieci, gdy biorą do rąk klocki, samochodziki, lalki czy idą na plac zabaw. My, dorośli, widzimy po prostu rzeczy – dzieci widzą całe uniwersa! Są one przeniknięte niezwykłymi historiami, zaskakującymi bohaterami i totalnymi przygodami. A gdy maluchy zaczynają się już bawić, zanurzają się w nie absolutnie. Wypływają na przestwór oceanu swojej wyobraźni i ruszają na podbój świata!

Fot. Angela Yuriko Smith / Pixabay

Dlatego zdejmijmy na chwilę boomerskie okulary i popatrzmy na rzeczywistość dziecięcymi oczami. Jeżeli początkowo trudno będzie Wam dostrzec to, co widzą one, niech za podpowiedź posłużą opisy konkretnych placów zabaw, jakie można znaleźć w ofercie marki Wickey, która jest partnerem tego wpisu. Jeżeli któryś z proponowanych placów zabaw Was zainteresuje, to wystarczy, że klikniecie na zdjęcie wybranego, a zostaniecie przeniesieni bezpośrednio do strony marki Wickey, gdzie będziecie mogli zapoznać się ze szczegółami, wybrać konfigurację kolorystyczną i po prostu go zamówić.

Najważniejsze, że już nigdy nie spojrzycie na huśtawki, zjeżdżalnie, drabinki czy ścianki wspinaczkowe beznamiętnie. Szybsze bicie serca zagwarantowane! 😀

Piracki rejs

Majestatyczny statek widmo Wickey GhostFlyer żegluje przez gęstą morską mgłę. Kapitan steruje barką dziobem naprzód przez zimne fale, gdy statek nagle zaczyna gwałtownie się kołysać. Głuchy dźwięk rogu mgłowego daje sygnał załodze: sprawnie jeden po drugim wspina się po dabince wspinaczkowej ze skarbca na podest i pędzi chwiejną i skrzypiącą deską w stronę rufy statku. Nad statkiem widmo zbiera się potężna burza.

Podarty żagiel dziko trzepocze na wietrze i załoga z trudem radzi sobie z zabezpieczeniem ścianki wspinaczkowej. Drewniany dach daje im schronienie, gdy linę wspinaczkową wrzucają do wody zamiast kotwicy. Wspólnymi siłami ściągają huśtawkę i czekają pod pokładem, aż burza przeminie. Podczas spożywania posiłku i napojów przy piknikowym stole marynarze całkowicie zapominają o upływającym czasie. Dopiero następnego poranka orientują się, że burza już minęła i świętują to długą kąpielą. Szybko ześlizgują się ze zjeżdżalni i bawią się w zimnej wodzie!

Jedziemy na safari

Bada bum, bada bum! Wczesnym rankiem rytmiczne odgłosy bębnów budzą łowców skarbów w domku na palach Smart Explore. Zuchwałe małpki ukradły kamienie szlachetne i chcą je teraz oddać swojemu przywódcy, Małpiemu Królowi. Grupa niezwłocznie rusza w pościg jeepem, a dwóch jej członków siedzi na siedzeniu ze skrzyni z piaskiem. Korzystając z kompasu i mapy – które znaleźli w zaczarowanej świątyni – pędzą na południe, mijając olbrzymie drzewa, czerwone skały i jeziorka. Nagle powietrze przeszywa krzyk: „Są tam!”. Nie do wiary, to gadające drzewa! Jeep ostro hamuje, wzbijając tumany pyłu. Jeden z dzielnych poszukiwaczy skarbów wdrapuje się po zamaskowanej ścianie wspinaczkowej. Wchodzi coraz wyżej – z jednej wysokiej platformy na kolejną. Po dotarciu do dużego domu na szczycie wyciąga swój teleskop.

Widzi zebry nerwowo grzebiące kopytami w ziemi i słonie, które trąbiąc, wskazują trąbami w lewo. Tam je widzi: małpy wskakują z dwóch huśtawek prosto do jaskini. Łowcy skarbów, jeden za drugim, szybko zsuwają się za nimi po zjeżdżalni. Zaskoczone złodziejaszki upuszczają kamienie szlachetne i rzucają się do ucieczki! Członkowie grupy rozglądają się i nie mogą uwierzyć własnym oczom: małpy zaprowadziły ich do ukrytej jaskini skarbów ze skrzyniami pełnymi diamentów. Ale teraz szybko, bo z daleka już dobiega wołanie Małpiego Króla!

Pali się, pali!

Pociąg strażacki Wickey SteamFlyer mknie błyskawicznie po torach na następną akcję. Z komina buchają białe chmury pary, a w maszynowni trwają intensywne przygotowania: mali strażacy z gaśnicami i wężami pod pachą pędzą drewnianym tunelem do tylnej części pociągu. Szybko omawiają akcję, a potem ruszają w dół po zjeżdżalni falistej.

Wspólnymi siłami szybko gaszą szalejące płomienie, a już za chwilę zapowiada się następna akcja. Dzielny oddział zwinnie wspina się po ściance wspinaczkowej i dwóch drabinach z powrotem na lokomotywę. Głośny gwizd konduktora zapowiada dalszą jazdę. Maszynista znajdujący się w swoim piaskowym centrum dowodzenia powoli wprawia maszynę w ruch. Załoga ma chwilę wytchnienia i może cieszyć się świeżym powiewem wiatru podczas jazdy w kołyszącym wagonie.

Na tropie złotej kozy

Złota koza została skradziona! Na rozkaz króla w Camelot grupa odważnych rycerzy połączyła siły, aby uwolnić słynną złotą kozę z rąk złego króla. Już daleka widać majestatyczny zamek: na środku znajduje się gigantyczna brama miejska otoczona czterema wieżami strażniczymi.

Gdy zapada zmrok, mali bohaterowie rozpoczynają akcję ratunkową. Jedna grupa pokonuje kamienne zamkowe mury, inna wspina się po murze za pomocą pobliskich sieci rybackich. Jeszcze inni używają drabin i lin, aby dostać się na blanki. Na górze mali rycerze szybciutko przekradają się przez wiszący most, mijając wielkie armaty. Jeden z młodych poszukiwaczy przygód wypatruje przez teleskop legendarnej złotej kozy.

Patrzcie, tam! Stoi na środku rynku, w żelazej klatce. Bohaterowie błyskawicznie skaczą, chwytając się wielkich sztandarów zdobiących okna mieszkańców i zwinnie zjeżdżają po pobliskich dachach. Ale właśnie, gdy mali bohaterowie docierają do klatki, coś porusza się w cieniu: „Uwaga!”, woła jeden z młodych łowców przygód, ale jest już za późno. Jakby znikąd pojawiają się diesiątki strażników, zastawiając drogę ucieczki. Za nimi stoi zły król. Ale zanim zdąży przemówić, jeden z bohaterskich rycerzy zachodzi go od tyłu i wylewa mu na łysą głowę wiadro lodowatej wody. „Pojmać ich!”, wrzeszczy król, ale grupa małych bohaterów jest już dawno za górami, a wraz z nimi złota koza wraca do domu. Mali bohaterowie odnieśli zwycięstwo!

Domek na drzewie

Od pokoleń wieża zabaw Wickey Smart Treetop w królestwie wiecznej zieleni przekazywana jest w odpowiednie ręce. Wysoko w koronach drzew stoi domek ze zjeżdżalnią – zaopatrzony w tajne przejścia i liczne niespodzianki. Plotka głosi, że był tu już Robin Hood i tajni agenci tez się tutaj ukrywali! Żeby odziedziczyć ten raj wspinaczkowy trzeba wykonać specjalne zadanie! Ale gdzie jest wejście? Dobrze zakamuflowane tajne przejście znajduje się w pniu drzewa. Stąd przechodzi zdobywca do pierwszej ukrytej platformy. Po krótkim odpoczynku wspinają się przez tajne wejście pod stołem prosto do chaty z miejscami do siedzenia! Pomiędzy zielonymi liśćmi ukryta jest pochyła drabinka do wspinania. Węzły liny wspinaczkowej pomogą dodatkowo przy wspinaczce!

Na platformie podbój trwa, drużyna dzieli się: podczas gdy zdobywca podbił dużą chatę, ktoś inny kręci kierownicą, jeszcze inni członkowie przynoszą wiadro jagód. Jeden młody szpieg spogląda przez teleskop: Teren czysty! Prawie nam się udało! Tylko dwa zadania pozostały do wykonania. Po kolei zjeżdżają wszyscy po zjeżdżalni, zanim obie huśtawki będą zajęte: Komu uda się skoczyć najdalej? Dobra robota, Brawo! Smart Treetop ma teraz nowego właściciela! Oh, tam na pniu drzewa za pomocą kamieni wspinaczkowych wspina się już następny kandydat.

Wioska olimpijska

Najlepsi sportowcy i lekkoatleci biorą udział w olimpiadzie na stadionie Wickey Smart Action. Krótki gwizdek sygnalizuje start i sportowcy przy ogromnym aplauzie pędzą do pierwszej przeszkody. Z łatwością wspinają się na ściankę i jak małpki, przemieszczają się mostem wiszącym aż do drabinki. Każdą przeszkodę sportowcy pokonują brawurowo, jednak najbardziej skomplikowany etap ponownie wymaga sporo sprytu.

Dwaj wysportowani atleci zapewnili sobie podwójną zabawę na drabince sznurowej i linie wspinaczkowej. Kto dotrze na samą górę? Z zapartym tchem publiczność obserwuje zawody, gdy nagle jeden ze sportowców skupia na sobie całą uwagę. Dzięki błyskotliwej taktyce wspinaczki pozostawił on swoich konkurentów na siatce wspinaczkowej daleko z tyłu, i wykonując eleganckie popisy na drążku, zapewnił sobie złoty medal. Do godzin wieczornych sportowcy świętowali swoje osiągnięcia, pijąc pyszne smoothie z baru sokowego.

* * *

Mam nadzieję, że poczuliście dziecięcy dreszczyk emocji w tych opisach i że staną się one dla Was inspiracją. Gdy następnym razem pójdziecie z dziećmi na plac zabaw albo zbudujecie własny w ogródku – być może jeden z wyżej proponowanych z oferty marki Wickey – to zanurzycie się w ten świat i uratujecie go od zagłady! 😎 Przy okazji ocalicie wewnętrzne dziecko w sobie. 😉

Na koniec chciałem zwrócić uwagę, że plac zabaw Wickey może służyć Wam również w zimie. Przystrojony świątecznymi światełkami wygląda naprawdę bajkowo! ❤️ Zresztą popatrzcie sami na nasz Wickey VanillaFlyer, o którym napisałem tutaj: https://supertata.tv/plac-zabaw-dla-dzieci/ Pod linkiem znajdziecie więcej zdjęć oraz informacje o montażu, jakości wykonania, bezpieczeństwie i… kompaktowości! 😀 Aha, trampolina nie wchodzi w skład zestawu. 😉

Bawcie się dobrze!

Marcin Perfuński

kontakt@supertata.tv

Świetną zabawę zapewnia marka Wickey, która jest partnerem tego wpisu.
© Wszystkie prawa zastrzeżone!

Share:

1 comment

Leave a reply