Własny plac zabaw da się zrobić nawet w małym ogródku, nie wydając na to wywrotki pieniędzy i poświęcając na montaż jeden dzień. Serio!
Wiosnę 2020 roku zapamiętam na długo. Piękne słońce zaglądające co rano przez szyby. Śpiew ptaków wybudzający nas ze snu. Delikatny wietrzyk wpadający przez uchylone okna. Aż chciałoby się wyjść z domu i poszaleć z dziećmi na placu zabaw.
Chciałoby się, ale niestety – było to niemożliwe.
Polska, jak i spora część świata, doświadczała wtedy lockdownu spowodowanego wybuchem pandemii koronawirusa. Konsekwencją tego było zamknięcie wielu publicznych miejsc: restauracji, centrów handlowych, szkół i przedszkoli, a także – o zgrozo! – lasów.
Wielu dorosłym trudno było zrozumieć wprowadzenie aż tak ostrych restrykcji w relacjach społecznych. A jak to wszystko wyjaśnić dzieciom? Jak wytłumaczyć im, że nie mogą bawić się na placach zabaw, że muszą ograniczyć spotkania z rówieśnikami i że nie mogą spędzać czasu w ulubionych miejscach?
A tu taka piękna pogoda za oknem…
I choć po kilku tygodniach sytuacja na świecie i w Polsce ustabilizowała się, a ograniczenia były powoli znoszone, to doświadczenie kiśnięcia w domu odcisnęło swoje piętno na naszych wspomnieniach. Co prawda i tak jesteśmy w uprzywilejowanej sytuacji, bo mamy ogródek, więc dzieci mogły spędzać czas na świeżym powietrzu. Tym niemniej czasami nasze córki brała nuda, po prostu.
Wyciągnęliśmy wnioski i postanowiliśmy, że przygotujemy się zawczasu na nadejście podobnych okoliczności w przyszłość. I nie chodzi tylko o drugą falę epidemii, ale o dowolną falę nudy w ogóle. Te napływają znacznie częściej i bywają naprawdę doskwierające. 😉
No dobra, tak naprawdę o zmontowaniu u siebie gotowego zestawu. 😉
Bo skoro można ułatwić sobie życie i skorzystać z projektu, który ktoś już zrealizował i zaoferował innym swoje rozwiązanie, to tylko brać, skręcać i cieszyć się zabawą.
Można powiedzieć, że częściowo przygotowaliśmy grunt pod ten projekt. Mieliśmy już dwa drewniane domki, hamak, krzesło brazylijskie, bocianie gniazdo i trampolinę. Niby sporo, a jednak wciąż czegoś brakowało.
Odpowiedź podsunęły dzieci, pytając co jakiś czas o to, kiedy wreszcie zamontujemy huśtawkę. Huśtawka dla dzieci, no przecież! 😀 Ale właściwie to czemu ograniczać się do samych huśtawek? A może pójść szerzej i zainstalować coś bardziej zaawansowanego? Coś, co byłoby placem zabaw na miarę możliwości naszego ogródka: niezbyt duże, ale napakowane atrakcjami?
Optymalnym rozwiązaniem okazały się produkty z portfolio niemieckiej marki Wickey. No właśnie, niemieckiej – wydawać by się mogło, że nie ma co szukać ofert u naszych zachodnich sąsiadów, bo na pewno będą droższe od asortymentu rodzimych producentów. Tymczasem szybki research ujawnił, że w wielu przypadkach jest inaczej. Nie dość, że ceny podobnych placów zabaw w polskich sklepach bywają wyższe albo znacznie wyższe, to na dodatek panuje wśród nich wszechobecny plastik i metal.
Już to sprawiło, że z większą sympatią przyjrzałem się katalogowi ich produktów. Bo musicie wiedzieć, że z wiekiem staję się coraz bardziej drewnofilem, a coraz mniej gustuję w plastikach. Nie chodzi tylko o kwestie ekologiczne, choć to też, ale przede wszystkim o estetykę. Drewno to obcowanie z przyrodą w czystej, niemalże nieprzetworzonej formie. Faktura drewna, a także jego zapach, dają poczucie bycia blisko natury. Kojarzy mi się to z powrotem do pierwotnych instynktów i wynikających z nich aktywności, np. łażenie po drzewach i budowanie na nich schronień. Dlatego plac zabaw dla dzieci drewniany, a nie plastikowy, był dla mnie oczywistym wyborem.
Samo przeskrolowanie głównej strony sklepu internetowego Wickey (co ważne, w domenie polskiej i w całości zrobionej po polsku!) może przyprawić o zawrót głowy. Place zabaw w kształcie statków, zamków, dżungli czy lokomotyw. Posegregowane nie tylko wysokościami czy gabarytami, ale przede wszystkim motywami! Zresztą, zerknijcie sami, klikając TUTAJ lub w obrazek:
Jest w czym przebierać, prawda? 😀
My zdecydowaliśmy się na model VanillaFlyer, czyli wieżę zabaw ze stołem piknikowym. Zestaw zawiera z grubsza to, czego potrzebowaliśmy, ale też o wiele więcej, bo jest w nim:
- wieża zabaw
- stół piknikowy
- dwie huśtawki
- mała ścianka wspinaczkowa
- zjeżdżalnia
- miejsce na piaskownicę
- wyścigowa kierownica
- teleskop
- uchwyty
Tym, co mnie urzekło na pierwszy rzut oka, to opis tego zestawu. Jako wymagający klient i odpowiedzialny tata chciałem oczywiście poznać przede wszystkim specyfikację i poczytać o kwestiach bezpieczeństwa (takie informacje można znaleźć choćby TUTAJ).
To kontekst nadaje sens zabawie. Nakreślenie historii, jakaś tajemnica lub postawienie wyzwania nakręca dzieci do aktywności. Poczytajcie sami, a jeśli chcecie zobaczyć całość, to znajdziecie ją po kliknięciu na obrazek:
Gdy zacząłem wgryzać się w historię firmy Wickey, natrafiłem na zakładkę „O nas”, która w zasadzie wyjaśnia, dlaczego ustawiła ona swoje priorytety właśnie tak. Rzecz jasna wysoka jakość czy zasady bezpieczeństwa są zachowane, ale tego pilnują specjaliści.
Jak widać, dla Wickey też. 😉
No dobrze, skoro więc już wybraliśmy produkt, wrzuciliśmy go do koszyka i sfinalizowaliśmy zamówienie, to jak dalej potoczyły się losy owego placu zabaw? Przede wszystkim zaskakująco sprawnie i to na wielu poziomach. Pozwólcie, że opiszę je w punktach, które ułożyłem według moich osobistych miłych zaskoczeń.
1. Komunikacja
Na początku ona w ogóle nie była moim priorytetem. Wydawało mi się, że skoro jest to typowe zamówienie ze sklepu internetowego, to po kliknięciu przycisku „Zamów” i otrzymaniu faktury w pdf korespondencja ze sprzedawcą się kończy i można po prostu cierpliwie czekać na przyjazd kuriera.
Pamiętajcie jednak, że mówimy o placu zabaw, a więc czymś dużym, za który trzeba zapłacić od kilkuset złotych (pojedyncza piaskownica, ścianka wspinaczkowa lub zjeżdżalnia) do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych w przypadku naprawdę dużych konstrukcji, np. tyle kosztuje zestaw Wickey Prime NeverLand Gold Edition, czyli połączenie domku na drzewie ze statkiem pirackim – zobaczcie zresztą sami! Jeżeli do tego dorzucimy czas realizacji nieco dłuższy niż w przypadku drobnych zamówień (producent zakłada od 8 do 12 dni na dostawę), to dość szybko możemy odczuć przynajmniej dreszcz zaniepokojenia.
I tu miła niespodzianka. Ze sklepu internetowego co jakiś czas przychodziły maile z informacjami, na jakim etapie znajduje się zamówienie.
Po czterech dniach dostałem wiadomość, że jest już skompletowane i za chwilę wyjedzie z magazynu Wickey. Po kolejnych czterech kurier zapukał do naszych drzwi. Dostałem także maila z wytycznymi, co powinienem zrobić po dostarczeniu paczki i jak się nią zaopiekować (pamiętajcie, że to drewno, a drewno pracuje!). Odesłano mnie także do specjalnej podstrony w sklepie Wickey, gdzie znajdują się odpowiedzi na najczęściej powtarzające się pytania, czyli tzw. FAQ.
O wszystkim byłem uprzedzony i przygotowany na przyjęcie towaru. A gdy paczka przyjechała, nastąpiło kolejne zaskoczenie.
2. Kompaktowość
Jak myślicie, ile miejsca zajmuje spakowany plac zabaw? Intuicja podpowiada, że sporo, więc przed przyjazdem kuriera odgraciłem mniej więcej połowę garażu. Ale tym razem intuicja mnie zawiodła. 😉
Plac zabaw, który po rozstawieniu ma długość 3,2 metra, szerokość 4,3 metra, a podest na wysokości 1,2 metra, udało się producentowi upchnąć w paczkę o długości z grubsza 2,5 metra, wysokości około pół metra i szerokości jakiegoś metra.
Wymiary te wyznaczają elementy, których rzecz jasna nie da się bardziej złożyć, czyli zjeżdżalnia i belka, do której mocowane są huśtawki – obie mają po 220 cm długości. Reszta jest tak przemyślnie spakowana, że frajdę daje już samo wyjmowanie poszczególnych elementów z paczki i odkrywanie, jak zostały w niej ułożone.
Serio, szacunek za tę kompaktowość!
3. Jakość i bezpieczeństwo
I tu dochodzimy do sprawy, która jest dla mnie najistotniejsza: bezpieczeństwo. Okazuje się, że firma Wickey jest również producentem profesjonalnych placów zabaw, montowanych w miejscach publicznych. By takie przestrzenie mogły zostać oddane do użytku, muszą spełniać wyśrubowane normy z grupy PN-EN 1176, które odnoszą się do wyposażenia publicznych placów zabaw oraz określają wymogi dla bezpiecznej nawierzchni na nich. Krótko mówiąc, Wickey takie zasady zna.
Ich place zabaw wykonane są z litego drewna impregnowanego ciśnieniowo, czyli odpornego na zmienne warunki atmosferyczne.
Co ważne, tak długa gwarancja będzie ważna pod warunkiem, że plac zabaw zostanie osadzony na dedykowanych mu kotwach marki Wickey (nie znajdują się one w zestawie, trzeba je zamówić dodatkowo). W przeciwnym razie cała konstrukcja objęta będzie standardową 2-letnią gwarancją ustawową.
Zaciski do huśtawek czy kotwy są wykonane z wysokiej jakości stali.
Na wszelkie elementy, które mogą niebezpiecznie wystawać (np. śruby), można nałożyć obłe zaślepki.
Dodatki z tworzywa sztucznego, których jest niewiele, ale które znajdują się w miejscach potencjalnie ryzykownych (np. „kamienie” do ścianki wspinaczkowej, zjeżdżalnia, siedziska do huśtawek, uchwyty, kierownica wyścigowa czy teleskop), są naprawdę twarde i trwałe.
Jednym słowem, znane w Polsce opinie o niemieckiej jakości, precyzji czy solidności w tym przypadku w stu procentach się potwierdzają.
4. Klimat
Ostatnia rzecz, o której już co nieco wspomniałem, a która dla dzieci jest priorytetową, to… no właśnie – jak ją nazwać? Pomysł? Klimat? Motyw? Temat? To jest ta szczypta magii, która nadaje sens zabawie. Oczywiście to, co najważniejsze, dzieje się w głowach i sercach dzieci, ale fajnie jest, gdy narzędzia używane do tej zabawy współgrają z ich wyobrażeniami.
W ofercie placów zabaw Wickey są więc różnorodne bajeczne światy tematyczne (sami stosują takie określenie), które można podzielić z grubsza na: pirackie, rycerskie, miejskie, przygodowe, butikowe i klasyczne. W tych „uniwersach” można przebierać w statkach, zamkach, dżunglach czy lokomotywach, ale też budowlach na tzw. kurzych nóżkach imitujących domki na drzewie. Niektóre są tak wielkimi konglomeratami atrakcji, że można odnieść wrażenie, jakby mieściły w sobie wszystkie pomniejsze.
Dodam jeszcze, że niektóre elementy są personalizowane i można wybrać np. kolor zjeżdżalni, plandeki czy poszczególnych dodatków (np. flagi).
W pakiecie znajdują się też białe naklejki, które można wyciąć albo według proponowanych szablonów, albo po swojemu, a potem wykleić nimi wzory na wybranych elementach konstrukcji, np. plandece – tu ogranicza nas wyłącznie wyobraźnia.
* * *
Na koniec informacja, której nie znajdziecie w ofercie, a która zapewne interesuje większość z Was: jak długo składa się taki plac zabaw? Ponieważ jestem raczej wygodnym człowiekiem, do pomocy zaprosiłem dwóch znajomych w typie „złotej rączki”. Obaj uwinęli się z całością w jeden dzień.
Oto jedyne zdjęcie, jakie zrobiłem w trakcie montażu. Więcej nie zdążyłem, bo po paru godzinach pracy plac zabaw był już gotowy!
Jeśli zatem czujecie się przekonani do skorzystania z oferty Wickey, zostawiam Was z linkiem zarówno do ich sklepu internetowego, jak i do wyszukiwarki w naszym rodzimym Ceneo. Kto wie, może uda się Wam trafić tam na jakąś dobrą promocję. Zresztą, sprawdźcie sami i kliknijcie poniżej SZUKAJ!
Miłej zabawy!
Marcin Perfuński
kontakt@supertata.tv
Świetną zabawę zapewnia marka Wickey, która jest partnerem tego wpisu.
© Wszystkie prawa zastrzeżone!