Ojciec karmiący piersią stał się sensacją w mediach. Tymczasem zrobił coś absolutnie normalnego: zaopiekował się własnym dzieckiem najlepiej jak potrafił. Nawet jeśli oznaczało to złamanie konwenansów.
W 2004 roku w komedii „Poznaj moich rodziców” Robert de Niro wcielił się w postać Jacka Byrnesa, który postanowił nakarmić swojego wnuka mlekiem z piersi. Sztucznej. Śmiechu było co niemiara…
Tymczasem rzeczywistość dogoniła pomysł hollywoodzkich scenarzystów, a nawet przegoniła.
Najpierw jednak uporządkujmy fakty, bo bez nich będziemy patrzeć na tę sytuację wyłącznie jak na dziwadło na poziomie serwisów plotkarskich.
Cytat za Radiem RMF FM:
26 czerwca na świat przyszła córeczka April i Maxamiliana Neubauer – Rosalie. Niestety, w trakcie porodu doszło do komplikacji i lekarze z troski o zdrowie matki zdecydowali się na cesarskie cięcie. U kobiety stwierdzono wcześniej stan przedrzucawkowy i wysokie ciśnienie krwi. Niemowle urodziło się zdrowe, jednak kobietę trzeba było poddać dalszemu leczeniu z powodu złego stanu.
W tym momencie opiekę nad małą przejął dumny tata! Jedna z pielęgniarek wpadła na pomysł, by Maxamilian pomógł jej podczas pierwszego karmienia dziewczynki. „Spytała, czy nie chciałbym posłużyć własną piersią. Jako wielki żartowniś, który często próbuje w życiu różnych rzeczy, odpowiedziałem: pewnie, czemu nie” – przyznaje „karmiący” mężczyzna w wywiadzie z BBC.
Zabieg nie był skomplikowany. Pielęgniarka przykleiła sztuczny sutek podłączony do butelki z mlekiem do piersi ojca i tym sposobem mała Rosalie mogła pożywić się w jego ramionach. Tym sposobem Maxamilian został ojcem karmiącym własną piersią!
Krótko mówiąc, dzięki pomysłowi błyskotliwej pielęgniarki dziecko mogło zaznać bliskości rodzica podczas karmienia piersią. Technicznie wyglądało to tak, jak na poniższych zdjęciach: sztuczny sutek, rurka, strzykawka z mlekiem. Proste i zarazem genialne!
Nieważne, że nie była to mama. Nieważne, że nie była to prawdziwa pierś. Nieważne, że prawdopodobnie nie było to mleko naturalne, tylko modyfikowane (tego akurat nie wiem, spekuluję).
W tej całej sytuacji najważniejsze było co innego.
Tu chodzi o bliskość!
To absolutnie fundamentalna sprawa w pierwszych godzinach życia dziecka poza macicą mamy. Dosłownie przed chwilą wyszło z bezpiecznego kosmosu, w którym rozwijało się przez 9 miesięcy, w totalnie nieznany, obcy, zimny, jasny i głośny świat. Nagle musi zacząć inaczej oddychać. Jego nozdrza atakują obce zapachy. Odczuwa każdą zmianę temperatury. Jest przerażone!
W tym chaosie ratunkiem jest bliskość rodzica. Najlepiej, gdyby to była mama. Wystarczy, że dziecko przylgnie do jej klarki piersiowej, usłyszy znajome bicie serca, ogrzeje się od jej ciała – wtedy się uspokaja. Budzi się w nim pragnienie ssania i odnajduje kolejne pocieszenie w postaci piersi pełnej mleka.
Dodatkowo dzięki kontaktowi „skóra do skóry” organizm dziecka przejmuje od rodzica bezpieczną florę bakteryjną, a nie tę szpitalną, niebezpieczną. Działa to na nie niemal jak szczepionka.
Tak bliski kontakt z rodzicem powinien trwać przez mniej więcej pierwsze dwie godziny samodzielnego życia dziecka. To absolutnie kluczowe!
Gdy mama nie może, tam wkracza tata
Czasami jednak zdarza się sytuacja taka jak u Neubauerów, czyli że mama nie jest w stanie zaopiekować się dzieckiem, bo sama wymaga opieki. Wtedy powinien wkroczyć tata, cały na biało… a właściwie nago, wszak tu chodzi o kontakt „skóra do skóry”. 😉
A tak poważnie mówiąc, to dzięki kangurowaniu – bo tak potocznie nazywa się przytulenie ciała dziecka do ciała rodzica – noworodek zaczyna odnajdywać się w nowej rzeczywistości. Reguluje się temperatura jego ciała, wyrównuje oddech i tętno. W organizmie dziecka wydzielane są endorfiny, zwane hormonami szczęścia, które mają działanie przeciwbólowe i uspokajające. Maluch mniej płacze, więcej śpi. Rozluźnia się.
To właśnie dał Maxamilian swoje córeczce – poczucie szczęścia. Wtedy, gdy najbardziej potrzebowała bliskości mamy, Maxamilian wcielił się w nią i próbował zastąpić ją w nawet tak pozornie niemęskiej czynności jak karmienie piersią. Dzięki temu zapewnił Rosalie pełnię doznań, których mały człowiek tak potrzebuje.
Dlatego z mojej strony dla Maxamiliana chapeau bas! Stanął na wysokości zadania i pokazał, że gdy chodzi o dobro dziecka, to dla taty nie ma rzeczy niemożliwych. 🙂
A co do April, to czuje się już dobrze. Oto zdjęcie jej i małej Rosalie:
* * *
Na koniec informacja, która dla niektórych może być prawdziwą sensacją. Otóż technicznie rzecz biorąc mężczyzna mógłby karmić dziecko mlekiem ze swojej piersi. Serio! Historia zna przypadki facetów, którym udało się to robić, ale stało się tak dlatego, że zaistniały warunki to umożliwiające.
Magda Karpienia, mama trójki dzieci, która zainicjowała w Polsce działalność międzynarodowej organizacji La Leche Leauge, w książce „Karmienie piersią” (Wydawnictwo Natuli) napisała:
Zasadniczo karmienie piersią nie jest dla mężczyzn. Bo choć posiadają oni kanaliki mleczne i w bardzo wyjątkowych przypadkach mogą wyprodukować niewielkie ilości mleka, to jednak karmienie piersią jest domeną i przywilejem kobiet.
Tak więc uspokajamy panie – Wasza pozycja jako matek karmiących jest niezagrożona.
Uściski!
Marcin Perfuński
Przy pisaniu tekstu korzystałem z informacji zawartych w artykule „Pierwsze chwile po porodzie – pozwólcie im się przywitać”
Główne zdjęcie z filmu „Poznaj moich rodziców” pochodzi stąd.
© Wszystkie prawa zastrzeżone!
O kurcze, tego jeszcze nie widziałem. Świetny pomysł, dobrze, że nie brakuje takich pomysłowych tatusiów ;D