Mały człowiek, który zmienił mój świat…
Od 10 lat jestem tatą… Czujecie wagę tych słów? Od dekady opiekuję się nowym życiem. Niewiarygodne!
Dałbym głowę, że pierwszą pępowinę ciąłem dokładnie wczoraj. A było to tak:
Do pierwszego porodu byliśmy przygotowani już na miesiąc przed. Torba spakowana, trasa dojazdu do szpitala na ulicy Inflanckiej w Warszawie opracowana, nic nie powinno nas zaskoczyć.
Ta, jasne…
Po odejściu wód i dotarciu na porodówkę okazało się, że w domu została cała dokumentacja z 9 miesięcy ciąży. Cholera! Wsiadam w auto i pruję przez pół miasta, gdy tymczasem żona ma skurcze co 10 minut.
Nie zdążę, nie zdążę…
Zdążyłem.
Na szczęście Marysia rodziła się w nocy, więc po drodze nie zatrzymywały mnie żadne czerwone światła ani korki. 40-minutową trasę pokonałem w 40 minut. Tyle, że w obie strony!
Po powrocie do szpitala zobaczyłem zrelaksowaną żonę leżącą w wannie. No ładnie, urządziła sobie spa, gdy ja tymczasem łamałem wszystkie przepisy. No nic, wyskoczę na chwilę do ubikacji – pomyślałem.
Wtem z rozmyślań wyrwało mnie walenie w drzwi! Pielęgniarka krzyczy: „Niech się pan pospieszy, bo przegapi pan poród!”. Już nie pamiętam, czy spodnie założyłem w ubikacji, czy dopiero na porodówce. Ale pępowinę przeciąłem. 😉
Było to 21 marca 2009 roku o godzinie 4:05.
Takie wspomnienie z narodzin naszej pierwszej córki napisałem w 2016 roku dla Judyty Kokoszkiewicz z bloga Żudit.pl.
Pierwsze dziecko… Wow! Jakież to było wydarzenie! Kompletnie nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wielkie zmiany ze sobą przyniesie. To nie było tylko wpuszczenie dziecka do mojego zorganizowanego już świata. To było przeorganizowanie własnego świata, by stał się on również światem Marysi.
A potem Zosi.
Następnie Weroniki.
I jeszcze Klary.
No i Dominiki. 😉
Ale zaczęło się właśnie od Marysi.
* * *
Uwielbiam zdjęcie, które widzicie na samej górze! Zrobiłem je bodaj w godzinę po porodzie. Dziecko umyte, nakarmione, ubrane. Śpi spokojnie tuż po rewolucji, która wyrwała ją z bezpiecznego brzucha mamy. Dopiero bliskość rodziców przyniosła upragnioną błogość i tę błogość na tym zdjęciu widać. Bardzo mnie ono uspokaja…
I tak jest do dziś. Zmieniły się realia i potrzeby, pracują w nas inne emocje i uczucia, ale wciąż, niezmiennie i zawsze bliskość mamy i taty działa na Marysię uspokajająco. A my dzięki Marysi rozpoczęliśmy wspaniałą przygodę zwaną rodzicielstwem. No i bez Marysi superTATA.tv nigdy by nie powstał. 😀
Córeczko, dzięki za wszystko. Naprawdę za wszystko!
* * *
Tak się złożyło, że w dniu urodzin Marysi przeglądałem zdjęcia z różnych momentów jej życia. Nie są robione rok po roku, ale oddają wagę danej chwili. Dlatego warto je oglądać wraz z opisami, które znajdują się pod nimi. 🙂
1. Dziecko lasu
Letni spacer z kilkumiesięczną Marysią, Chojnowski Park Krajobrazowy, rok 2009
Urodziła się pierwszego dnia wiosny, więc nie mogło być inaczej – od początku żyła na łonie natury! Całe dnie spędzała w przydomowym ogródku, chodziła z nami na spacery i dużo podróżowała. Zanim poszła do przedszkola, była na Rodos, Majorce i Sycylii. I chyba weszło jej to w krew, bo co jakiś czas pyta, kiedy gdzieś pojedziemy.
2. A to ciekawe!
Grobowiec Faraona, Farma Iluzji, rok dowolny, bo właściwie jesteśmy tam co sezon
Nigdy nie akceptowałem przysłowia, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Jest wręcz przeciwnie – to właśnie ciekawość pcha ludzi do nieustannego odkrywania świata, do zadawania coraz ważniejszych pytań i szukania na nie odpowiedzi. A także dodaje nam odwagi, która pozwala przełamać bojaźń np. przed zajrzeniem w oczy mumii. Marysia tę ciekawość w sobie ma, a my wspieramy ją w jej pielęgnowaniu.
3. Gesty mają moc!
Ostatnie Mikołajki w starym domu, Mysiadło, rok 2017
Dla Marysi każdy pretekst jest dobry, by przygotować jakiś prezent dla sióstr: urodziny, imieniny, święta albo pierwszy śnieg. Nawet gdy nie jest w stanie nic im kupić, to bierze jakąś starą rzecz, wkłada do pudełka, dorzuca laurkę i wręcza uśmiechniętej siostrze. I choć wszyscy tego misia pluszowego znamy od lat, a tę lalkę to przebieraliśmy ze sto razy, to i tak radość jest ogromna, a siła samego gestu roztapia lód w każdym sercu.
4. Zróbmy coś razem!
Festiwal z okazji Dnia Mamy, Mysiadło, rok 2017
Nieustannie kreatywna, wciąż kombinująca, przełamująca schematy. Gdy się nudzi, to cierpi potwornie! Na szczęście trwa to krótko, bo to typ, który coś robić musi, inaczej się udusi. Wystarczy jeden impuls i zaczyna tworzyć, wciągając do zabawy młodsze siostry. 🙂 A do festiwalu z okazji Dnia Mamy zaangażowała także rówieśniczki z sąsiednich domów, które przyszły z rodzicami. Rozstawiliśmy stoły, zrobiliśmy grilla i spędziliśmy fantastyczny dzień! A wszystko dzięki inicjatywie paroletniej dziewczynki.
5. Coś z niczego
Do It Yourself, czyli zrób to sam, Mysiadło, rok 2017
Plastelina, flamastry, farby, kolorowy papier, ale też patyki, deseczki, sznurki, kamienie – oto niezbędnik małego geniusza. No bo jak inaczej nazwać kogoś, kto potrafi zrobić coś z niczego, czyli z rzeczy, które my, dorośli, dawno wyrzucilibyśmy na śmietnik? Trzeba mieć jakąś wizję, jakiś błysk, iskrę czy światełko geniuszu w głowie (i najlepiej jeszcze znać Kasię Ogórek z bloga TwojeDIY.pl, a my znamy). I Marysia to ma! Wpada nagle na jakiś pomysł, zamyka się w pokoju na parę godzin, a potem pokazuje swoje dzieło światu, mówiąc: „Tata, patrz!”. A ja patrzę i się zachwycam…
6. Co ja czytam?
Wiecznie zaczytana, Mysiadło, rok 2017
Czasami znika nam z oczu i siedzi gdzieś cicho. Możemy grać wtedy rolę podejrzliwego rodzica i snuć przypuszczenia, że pewnie robi coś nielegalnego. Albo zaufać dziecku, że oddało się jakiejś pasji i jest nią tak pochłonięta, że zapomina o bożym świecie. Tak jest u niej z czytaniem. Gdy zaczyna jakąś książkę, która ją wciągnie, bywa, że nie spocznie, dopóki nie przeczyta ostatniej strony. Czyta wtedy wszędzie: leżąc, siedząc, chodząc, ale i jedząc, bujając się albo stojąc na głowie (serio, mam to nawet gdzieś na zdjęciu!). Ma swoje karty w kilku bibliotekach i bywa, że wypożycza na raz po pięć książek. Starcza jej to raptem na kilka dni. Niesamowite!
7. Hajs hajs, bejbi!
Pierwsze przymiarki do lekcji finansów osobistych, Mysiadło, rok 2017
Dość wcześnie zaczęła wymagać od nas kieszonkowego dla siebie. Początkowo nie byliśmy na to gotowi, sądząc, że to fanaberia dziecka, które szuka kolejnego sposobu na zapewnienie sobie nieustannego dopływu słodyczy. I trochę tak było. 😉 Ale jednocześnie zmobilizowała nas do tego, by zabrać się za temat wprowadzania dzieci w świat finansów. Jestem w trakcie opracowywania swojej autorskiej metody szkoleniowej w tym temacie, a Marysia jest osobą, która chętnie poddaje się moim eksperymentom naukowym. Tak jak na tym zdjęciu: siadamy przy stoliku lub biurku, przygotowujemy przekąski, robimy notatki i rozmawiamy. Fajny czas!
8. Bądźcie jak dzieci…
Wielkanoc u Wspólnoty Jerozolimskich, rok 2018
To był moment, w którym mnie zawstydziła. Poszliśmy na liturgię Wielkiej Nocy do monastycznych Wspólnot Jerozolimskich. Uroczystość była naprawdę piękna (ach, te dźwięki cytry!), ale trwała bardzo długo. W pewnym momencie zacząłem Marysi sugerować, że jeśli jest zmęczona i śpiąca, to możemy jechać już do domu. Parokrotnie odmawiała. Zrozumiałem, że to nie ona jest śpiąca, tylko ja i jedynie projektuję na niej swoje odczucia. Wytrwaliśmy do końca, przy czym to ona podtrzymywała mnie na duchu, a nie ja ją. To dało mi do myślenia, że w kwestiach dotyczących świata pozazmysłowego (niekoniecznie stricte religijnego) czasami to dzieci wykazują się większą dojrzałością i otwartością niż dorośli. To nauczyło mnie pokory.
9. Piękno mamy nie tylko w sobie
Podczas recenzowania dla KidsTravel.pl świeżo otwartego Zamku Janów Podlaski, rok 2016
Jest trochę księżniczką. Lubi być otoczona ładnymi przedmiotami, ubierać się w eleganckie stroje, być obsługiwana przez kelnera. Albo mieszkać w pięknych apartamentach, jakie można znaleźć np. w widocznym na zdjęciu Zamku Janów Podlaski. Czuje się wtedy gwiazdą. Nie ma w tym jednak jakiejś pychy czy przesadnej wyniosłości. To raczej świadomość wyjątkowości i niepowtarzalności, a to cechy świadczące o poczuciu własnej wartości i pewności siebie. Ubocznym skutkiem tego są momenty, w których odgryza się bardziej dotkliwie niż niejeden stand-uper na roaście. Wkurzam się wtedy, ale szanuję ją za odwagę wywalenia na wierzch swoich emocji. Dorosłym przychodzi to z trudem.
10. Sistars
Dominika i Marysia na spacerze, Bobrowiec, rok 2018
Ich relacja mnie zadziwia. Jest między nimi jakieś 8 lat różnicy, nie wspominając o różnicach charakterów, zainteresowań czy choćby sposobów spędzania czasu. A jednak już wiele razy zauważyłem kątem oka, że obecność półtorarocznej Dominiki budzi w Marysi jakąś wyjątkowo dojrzałą odpowiedzialność. Z rozbieganej, rozkrzyczanej, rozedrganej dziewczynki zmienia się nagle w oazę spokoju. Jest pewna siebie, opanowuje emocje i dba o swoją najmłodszą siostrę jak o największy skarb. Tłumaczy jej świat, zabiera na spacery albo po prostu tańczy z nią do śpiewanej przez siebie piosenki. Czy Dominika cokolwiek z tego rozumie? Pewnie niewiele. Czy to przeżywa? Totalnie! Jest wpatrzona w Marysię jak w obrazek. Chyba na tym polega sekret rodzin wielodzietnych: dzieci wychowują siebie nawzajem. Najmłodsze są prowadzone przez starsze, a starsze dzięki temu uczą się odpowiedzialności za młodsze. I tak to się kręci.
* * *
Być może po przeczytaniu tego tekstu i obejrzeniu tych zdjęć wyda się Wam, że Marysia jest dzieckiem idealnym. No więc potwierdzam – to tylko wrażenie. 😉 Świadomie skupiłem się na tym, co pozytywne, bo to przecież wpis urodzinowy i nie wypada opowiadać o słabościach jubilatki.
Marysia oczywiście je ma, jak pewnie każde dziecko. Nie są one jednak czymś, co negatywnie wpływałoby na relację naszą z nią i jej z siostrami. Traktuję te słabości jak normalne etapy rozwoju człowieka i kształtowania charakteru, co nie zawsze jest łatwe. Niekiedy jest to okupione iskrzeniem, zwłaszcza w sytuacjach, gdy zderzają się ze sobą różnice między ludźmi. A już w przypadku kilkuletnich dzieci spory są najczęściej epickie! 😀
Tym niemniej wydaje mi się (i mocno w to wierzę), że wielodzietność to najlepsze, co mogliśmy dać naszym córkom. Gdy dorosną, usamodzielnią się i wyjdą do świata, to będą już zsocjalizowane. Paletę różnorodnych barw ludzkich relacji przerobią na własnej skórze tutaj, we własnej rodzinie, gdzie są kochane i akceptowane takimi, jakie są.
Gorące uściski dla Ciebie, Marysiu!
Dla Was też. 😉
Marcin Perfuński
© Wszystkie prawa zastrzeżone
Marcin, zakręciła mi się łza w oku 🙂 Cudownie mieć wielodzietną rodzinę, chociaż mam świadomość, że to także wyzwanie. Ja zawsze powtarzam naszym dzieciom, że nawęt jak się kłócą i sprzeczają to mają siebie. Na szczęście mają siebie. Wasze dziewczyny mają już niezłą paczkę.
Uściski dla Jubilatki.
Bardzo piękne słowa i świetne zobrazowanie dorastania Twojej córki w kilku fotografiach. Takie wpisy na pewno motywują rodziców, więc warto, żeby dotarły do jak największej grupy!